Podziemny Wrocław: Kto wysysa krew w Breslau? (2017) - Bartosz Adamiak

Podziemny Wrocław
data wydania październik 2017 (data przybliżona)
ISBN: 9788394017842
słowa kluczowe: noir
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
język: polski

Źródło: lubimyczytac.pl

Opis

Znaleziono trupa. Konkretnie, to znaleziono tego trupa nad ranem, gdy nad ośnieżonymi trotuarami unosiła się mgła. Gliniarze mieli nie lada problem, gdyż na miejsce zbrodni musieli dostarczyć inspektora Wiesława Kulickiego (pseudonim Towarzysz). Aby jednak mogło się to udać, musieli go najpierw zlokalizować. I trwało dobre kilkadziesiąt minut, ponieważ koniecznym okazał się objazd po wszystkich, ulubionych barach Kulickiego.

Podziemny Wrocław: Kto wysysa krew w Breslau? to czarny kryminał z elementami paranormalnymi, doprawiony zbyt mocno wyciągiem z główek absurdu i skondensowanym olejkiem z szydery. To dowód na to, że pióro w rękach niektórych ludzi może stanowić prawdziwy oręż, albo wręcz na to, że niektórzy od piór powinni trzymać się z dala…

https://podziemny-wroclaw.blogspot.com/

Fragment

Znaleziono trupa. Konkretnie, to znaleziono tego trupa nad ranem, gdy nad ośnieżonymi trotuarami unosiła się mgła. Gliniarze mieli nie lada problem, gdyż na miejsce zbrodni musieli dostarczyć inspektora Wiesława Kulickiego (pseudonim Towarzysz). Aby jednak mogło się to udać, musieli go najpierw zlokalizować. I trwało dobre kilkadziesiąt minut, ponieważ koniecznym okazał się objazd po wszystkich, ulubionych barach Kulickiego. W końcu jeden z patroli natknął się na niego, gdy pijany przechodził na czerwonym świetle, wymachując bronią na trąbiące samochody. Gliniarze szybko zgarnęli inspektora na tylne siedzenie radiowozu i odjechali z piskiem opon.

Kiedy dotarli na miejsce zbrodni, był tam już prokurator Karol Płotka, którego stan również pozostawał wiele do życzenia – chwiał się nad ofiarą i wydychał kłęby pary o kwaśnym aromacie częściowo przetrawionego alkoholu.

– Jest już inspektor Kulicki – poinformował starszy aspirant Łukasz Lenar.

Płotka spojrzał na niego przepitymi oczkami i widać było, że rozszyfrowanie komunikatu sprawia mu problemy.

– Dawać go tu – odparł w końcu.

– Tak jest.

Lenar otworzył tylne drzwi Kii Ceed i do połowy zanurzył się w jej wnętrzu. Po dłuższej chwili światu ukazała się rozczochrana, siwa czupryna inspektora.

– Panie! Co jest? O co chodzi towarzyszu? – Kulicki bezskutecznie usiłował wyrwać się z mocnego uścisku.

– Panie inspektorze, mamy trupa. Prokurator Płotka już jest – wyjaśnił starszy aspirant.

– Trupa? Jasna cholera… – Inspektor oprzytomniał nagle i wstał. Zaczął grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu papierosów. W końcu znalazł paczkę, wyjął jednego i zapalił roztrzęsionymi rękami. – Mówisz, że prokurator już tu jest?

– Tak, trochę czasu zajęło nam, zanim pana znaleźliśmy…

– Jasny gwint! Są jakieś dowody? – Złapał Lenara za ramię. – Powiedz mi szczerze chłopcze, czy są jakiekolwiek szanse, żebym się wywinął?

– Panie inspektorze, to nie jest pański trup, to… jakiś trup.

Kulicki przez moment wpatrywał się w starszego aspiranta, jakby słowa, które przed chwilą usłyszał, przecierały jakieś nowe połączenia pomiędzy synapsami w jego mózgu. W końcu jego usta rozszerzyły się w czymś, co posiadacz bardzo specyficznego poczucia humoru nazwałby uśmiechem.

– Nie mój? Jakiś trup?

– Chodź tu Wiesiu! – zawołał stojący nieopodal Płotka. – Zostawcie nas samych chłopaki.
Czterej policjanci, którzy do tej pory zabezpieczali miejsce zbrodni, oddalili się w stronę zaparkowanych nieopodal radiowozów, wyjęli papierosy i karty. Karol Płotka objął Towarzysza ramieniem.

– Słuchaj Wiesiu, sprawa jest bardzo delikatna. W pierwszej kolejności będziemy musieli wezwać tę waszą rzeczniczkę prasową. Wiesz, tę z fajną dupcią.

– Mamy tylko jedną z fajną dupcią… Bożenkę.

– Tak, Bożenkę. Trzeba po nią zadzwonić. Powiedz chłopakom, żeby dali jej znać. Niech pakuje dupeczkę w radiowóz i przyjeżdża – Płotka ściszył głos niemal do szeptu. – Wygląda mi to na robotę jednego z tych… no wiesz… n i e d o k o ń c a u m a r ł y c h. – Mrugnął porozumiewawczo jednym okiem. – Wiesz o kim mówię.

– Wampiry?

Prokurator syknął i rozejrzał się nerwowo by sprawdzić, czy aby przypadkiem nikt niczego nie usłyszał. Oprócz denatki, nie mógł usłyszeć nikt.

Czytaj dalej